Skontaktuj się z nami: +48 77 445 59 04 biogen@bio-gen.pl


 

Pijawki na sportowo – rozmowa z Jarosławem Szandrocho – fizjoterapeutą Śląska Wrocław

Red. – Dzisiaj gościmy w gabinecie Pana Jarosława Szandrocho, fizjoterapeuty Śląska Wrocław. Gabinet mieści się w Ligocie Pięknej przy ul. Prostej 1a, pod nazwą Expert.

Panie Jarosławie, jest Pan fizjoterapeutą sportowym klubu od 1995 roku. Jak mógłby Pan w skrócie opisać swoją przygodę ze Śląskiem Wrocław.

J.S. – Po szkole fizjoterapii otrzymałem propozycję pracy w Śląsku Wrocław. A że od dziecka kibicowałem temu klubowi, więc nie musiałem się zastanawiać. Od razu poszedłem do klubu no i tak się zdarzyło, że za rok będzie 25-ta rocznica mojej pracy w zielono-biało-czerwonych barwach.

Red. – w którym momencie do piłki weszły pijawki?

J.S. – Jeżeli chodzi o same pijawki, to  kurs ukończyłem w 2008 roku. Teraz widzę, w przebiegu lat, że pijawki doskonale uzupełniły mój warsztat fizjoterapii i naprawdę wiele rzeczy, które udało mi się zrobić z pacjentami, bez pijawek byłoby niemożliwe.

Red. – Przykład?

J.S. – To był 2011 rok. Bramkarz Marian Kelemen skręcił bardzo mocno staw skokowy. Była sobota, a w środę graliśmy kolejny mecz ligowy. Po zdjęciu buta już nie mógł z powrotem go wsadzić, była bardzo duża opuchlizna no i wszyscy już załamywali ręce. Wiadomo, bramkarz musi skakać, kopać. Siedziałem z Marianem praktycznie po 12 godzin w klubie. Pierwszą rzeczą to było postawienie mu pijawki no i tak wiadomo, że te efekty terapeutyczne różnie przychodzą, ale to jest tak mniej więcej te 48 godzin. U Mariana to bardzo szybko zadziałało, praktycznie po 24 godzinach ten obrzęk zszedł no i zaczęliśmy terapię, która spowodowała, że w środę mógł wyjść na boisko. Oczywiście my go przygotowaliśmy, czyli dodatkowo był taping sztywny, my tej kostki tak naprawdę nie wyleczyliśmy tylko doprowadziliśmy do takiego stanu, że zawodnik mógł wyjść i zagrać mecz. Leczyliśmy ten staw skokowy później jeszcze wiele tygodni, ale w klubie wszyscy byli zaskoczeni, że w tak krótkim czasie można było po takim urazie zawodnika doprowadzić do stanu takiego, że mógł wyjść, zagrać mecz, który zresztą wygraliśmy.

Red. – Wśród zawodników i trenerów jest Pan określany mianem szamana…

J.S. – To już delikatna przesada. Jestem zwolennikiem medycyny naturalnej, ona jest dla mnie bardzo ważna, ale nigdy nie odpychałem medycyny konwencjonalnej. W połączeniu tych dwóch dziedzin naprawdę się otrzymuje bardzo dobre efekty, więc czasami irytują mnie lekarze tego młodego pokolenia, którzy uważają medycynę naturalną jako zabobony. Kiedyś tłumaczyłem im, że medycyna konwencjonalna liczy 100-150 lat. Tymczasem medycyna naturalna jest od wieków, odkąd ludzie żyją i łącząc te dwie dziedziny możemy naprawdę osiągnąć bardzo duże efekty. Tu nie chodzi  tylko pijawki, to różnego rodzaju jakieś bańki, zioła, napary, okłady, glinki i to naprawdę trzeba szukać i dostosowywać tą metodę tak, żeby była jak najlepsza dla pacjenta i żeby była jak najbardziej skuteczna. Ja się  ukierunkowałem na sport i pijawki mi generalnie pomagają w medycynie sportowej. Piłka nożna to jest bardzo kontaktowa gra, więc przede wszystkim różnego rodzaju stłuczenia, obrzęki, siniaki, naciągnięcia, stany zapalne, to są takie można powiedzieć podstawowe rzeczy, które wspomaga właśnie w leczeniu pijawkami. Te właśnie krwiaki i obrzęki, które są  uciążliwe dla zawodnika,  po przystawieniu pijawek jest to dosłownie kilka dni i zawodnik jest gotowy do grania. Czasami, jak mecz jest w sobotę, potem pijawki się przystawi w niedziele albo poniedziałek to on jest gotowy do gry na następną sobotę, więc to jest czasami tak, że przeciwnicy już kalkulują, że tego zawodnika nie będzie, bo doznał urazu czy jakiegoś stłuczenia. Tymczasem dzięki odpowiedniej terapii czeka ich zaskoczenie, bo zawodnik wychodzi i jesteśmy gdzieś te pięć procent przed przeciwnikiem, ale o to właśnie chodzi, żeby być zawsze lepszym od przeciwnika.

Red. – Pijawki tajnym sposobem wysokiej pozycji Śląska Wrocław ?

J.S. – Niekoniecznie, ale na pewno wspomagają zdrowie zawodników i ułatwiają rekonwalescencję.

Red. – Na co potencjalny pacjent, który zgłasza się do gabinetu hirudoterapii, powinien zwrócić uwagę?

J.S. – Jeżeli mogę poradzić, niech każdy pacjent, który przychodzi do gabinetu hirudoterapii poprosi terapeutę o certyfikat, czy o dyplom ukończenia szkolenia, żeby to nie była przypadkowa osoba. Trzeba zwrócić przede wszystkim uwagę na bezpieczeństwo, na higienę. Pijawki nie mogą być z jakiegoś nieznanego źródła, dlatego ja też wielokrotnie czytałem, że można pijawki kupić w różnych miejscach. Ale odkąd ukończyłem kurs w 2008 roku, zawsze biorę z firmy BIO-GEN i nigdy się nie zawiodłem. O ile mi wiadomo, to jedyna w Polsce legalna hodowla pijawki lekarskiej, więc mogę oczekiwać najwyższej jakości. Do tej pory nie spotkałem z sytuacją, w której pacjent był niezadowolony albo doszło do zakażenia. Na to właśnie trzeba zwrócić uwagę – na sterylność, higienę, czystość i no przede wszystkim umiejętność przystawienia pijawek. Terapeuci to nie mogą być przypadkowi ludzie.

Red. – Czy ktoś z Pana branży przekonał się do hirudoterapii?

J.S. – Zachęciłem dwóch moich kolegów po fachu, jednego z Pogoni Szczecin, drugiego z Jagielonii Białystok, Darka i Marcina. Nawet nie musiałem specjalnie ich do tego zachęcać. Zawodnicy, którzy poddawali się terapii, działali lepiej niż profesjonalna reklama. Zaraz zadzwonił jeden – „ słuchaj mi pomogło w dwa dni”, „Ja grałem po trzech dniach”, „mi zszedł obrzęk”, „nie mam problemu, miałem zapalenie Achillesa, już mi wszystko przeszło”. Wymiana doświadczeń na różnego rodzaju konferencjach, kursach to było tylko postawienie kropki nad i.  Postanowili spróbować i teraz wielokrotnie się zdzwaniamy, wymieniamy się doświadczeniami i jak przyznają, terapia przy użyciu tych różnie postrzeganych zwierzątek, potrafi dać zaskakująco dobre efekty.


Zobacz wszystkie

Kursy hirudoterapii

14.09.2023 - 17.09.2023
kurs hirudoterapii u zwierząt

Więcej informacji

Polub nas na Facebooku